Motto:
Zmyślenie różni się od rzeczywistości tym, że musi być wiarygodne.
Mark Twain
Science fiction nazywam „rzeczywistością przed terminem” – mówił Syd Mead, projektant, który był odpowiedzialny za światy wykreowane w obu „Blade Runnerach” (1982, reż. Ridley Scott; 2017, reż. Denis Villeneuve), „TRONIE” (1982, reż. Steven Lisberger) czy „Elizjum” (2013, reż. Neill Blomkamp). Powtarzał, że w dizajnie filmowym chodzi tylko i wyłącznie o rozwiązywanie problemów.
Z kolei Victor Papanek, projektant i teoretyk dizajnu, w 1984 roku zwracał uwagę, że wiele osób spoza USA buduje sobie obraz tego narodu na podstawie filmów z Hollywood: Wyimaginowana, czarodziejska kraina (…) przekazywała publiczności z obcych krajów komunikat, który poruszał widzów w sposób bezpośredni i podprogowy bardziej niż sama fabuła i gwiazdy. Był to przekaz dotyczący wyidealizowanego otoczenia – urządzonego i wyposażonego we wszystkie dostępne najnowsze gadżety. Pokuszę się o poszerzenie tej refleksji: nawet Amerykanie swoją tożsamość budują w oparciu o produkcje filmowe i telewizyjne, niekiedy bardzo odstające od realności.
Idąc dalej za myślą projektanta można się zastanowić, co z dziełami z gatunku fantastyki, a zwłaszcza science fiction. Co widzimy, gdy oglądamy bliższą i dalszą przyszłość? Kiedy dizajn produkcji filmowej działa silniej niż historia i aktorzy? I w jaki sposób to działa? Projektowanie filmów SF to projektowanie dyskursu i słownika przyszłości oraz zestawu obrazów konsekwentnie pokazujących świat, który nie jest tu i teraz, ale za chwilę będzie. Z dobrze zaprojektowanego dzieła możemy się czegoś dowiedzieć. Może przyczynić się ono do refleksji nie tylko o tym, co przed
nami, ale przede wszystkim pokazać, w jakim punkcie jesteśmy i jakie są konsekwencje obecnej kondycji.
Fragment tekstu, który ukazał się w magazynie „KINO” nr 4/2021.
tekst: Beata Bartecka; grafika: The Expanse