?>
 
K

Kiedy dwa lata temu rozmawiałyśmy o twojej drugiej powieści, 41 utonięć, najbardziej interesowały mnie dwie kwestie: jak poetka pisze prozę? I czy uległaś autocenzurze przy pisaniu tak mocno środowiskowej powieści? Teraz, kiedy się spotykamy, pojawia się niczym cień kwestia powieści z kluczem.

Agnieszka Wolny-Hamkało: Kwestia powieści z kluczem powraca, bo lubimy tę trochę plotkarską warstwę literatury, dlatego ludzie tak chętnie czytają cudze dzienniki. Jednak jest to najprostsze i najbardziej powierzchowne odczytanie. A do tego interesuje tylko tę garstkę czytelników, którzy znają autorkę lub którzy odnajdują w powieści siebie albo swoich bliskich. Ale w odróżnieniu od „41 utonięć” „Moja córka komunistka” nie jest powieścią środowiskową. Jej akcja obejmuje 30 lat i rozgrywa się na wielu planach, w różnych miejscach i czasach.

Boisz się, że tak ludzie pomyślą?

Nie, każdy ma prawo do swojego prywatnego odczytania. To jest zresztą „czarujące”, że powieści naprawdę się zmieniają w relacji z czytelnikiem. Bo jak wiadomo – czytanie też jest formą produkcji treści, emocji i tak dalej. To dlatego podobają nam się tak różne książki. Jedne historie bierzemy jako swoje i integrujemy. Inne pozostają dla nas obce, obojętne.

Chociaż mam wrażenie, że w sumie to zabezpieczasz się niepotrzebnie. Dla ciebie ta książka jest znacznie bardziej ciężka i trudniejsza niż będzie dla osób, które mogą zobaczyć pewne zbieżności w postaciach.

To prawda. Ale jako autorka mam zawsze nadzieję na ten najintymniejszy kontakt z czytelnikiem. Krótko mówiąc, że wymyślone czy wyprowadzone przeze mnie fabuły będą jednak czytelnika dotykać, że znajdzie w nich siebie i swoje pytania, przeczucia. Czyli, że pewne symbole czy sytuacje okażą się wystarczająco uniwersalne. Chociaż zdaję sobie sprawę, że nie ma książki, piosenki, filmu „dla każdego”. I tak jest dobrze.

[…]

Fragment wywiadu, który ukazał się na Booklips.pl [14.02.2018].


rozmowa: Beata Bartecka, foto: Maksymilian Rigamonti