Człowiek jest najmniej sobą, gdy przemawia we własnym imieniu. Daj mu maskę, a powie ci prawdę.
Oskar Wilde
Wyobraźmy sobie świat, w którym wszyscy dokładnie wiedzieli co jest dobre, a co jest złe. Niestety pewnego dnia wydarzyła się tragedia. I od tamtej pory ludzie przestali rozróżniać dobro od zła. Rozróżniali jedynie legalne i nielegalne.
Amerykańskie wydawnictwo komiksowe Marvel ma własne uniwersum, w którym żyje Kapitan Ameryka, Iron Man, Thor, Spider-Man, Hulk, wszyscy X-Meni, Fantastic Four (Fantastyczna Czwórka), Inhumans oraz wiele innych superbohaterów i dziwnych istot (pisząc “superbohaterowie”, mam na myśli wszystkich, którzy nie są „zwyczajni”, nawet jeśli ich moce nie są stricte nadnaturalne). W kłączastej, rozbudowanej historii Marvela tylko niektóre zdarzenia całkowicie przekierowały bieg wszystkich współistniejących światów oraz zmieniły sposób postrzegania żyjących tam postaci. Taki był Civil War, narracja istniejąca pomiędzy wszystkimi seriami wydawnictwa. Została zainicjonowana w 2006 roku i dotyczyła absolutnie wszystkich: każdego superbohatera i bohatera, każdego „szarego” człowieka, wszystkich polityków, urzędników, dziennikarzy. Ta historia w długim wątku zadała wiele trudnych pytań, których sens ujawnia się dzisiaj na nowo. Autorzy w Civil War dzięki prostemu zabiegowi, jakim jest „fantastyczna” maska (świat nierealny, kostium superbohatera, inne geny), mogli powiedzieć o swoich prawdziwych odczuciach i przemyśleniach. I w dziwny sposób przewidzieli świat, w którym coraz częściej pytamy o to, co legalne i nielegalne, zamiast co dobre, a co złe.
Jestem legalny. Jestem zarejestrowany. Jestem autoryzowany. (…) I mam nadzieję, że także mam rację.
Peter Parker, Spider-Man
Wszystko zaczęło się od tzw. Aktu Rejestracji Superbohaterów. Chociaż tak naprawdę zaczęło się znacznie wcześniej, tragedią w Stamford, kiedy to w wyniku „błędu” superbohaterów zginęło kilkaset osób. Ta tragedia była oficjalnym przyczynkiem do wprowadzenia aktu prawnego (znacznie wcześniej opracowanego w sekrecie), który wymagał, aby każdy superbohater, mutant czy człowiek z nadnaturalnymi umiejętnościami zarejestrował się oficjalnie pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem w centralnym systemie rządowym. Dzięki temu wszyscy weszli w system totalnej kontroli i jednocześnie mogli stać się narzędziem kontrolującym amerykańskie społeczeństwo.
U superbohatera maska i kostium, a u mutantów inny gen to konieczność budowania swojej tożsamości znaczniej bardziej świadomie – to superbohater decyduje, jaki pseudonim przyjmie, z kim będzie walczył i dlaczego, a także, jak mocno włączy w to swoich najbliższych1. Akt rejestracji utrąca prawo do samostanowienia, określa ich jako „ludzką broń masowej zagłady”. Maska skrywająca bohatera daje możliwość bycia poza granicami oficjalnej władzy i przyjmowania postaw, które nie są w zgodzie z polityką czy lobbingiem. Maska daje także szansę na działanie przeciwko tym, którzy ulegną korupcji, żądzy władzy czy też wykorzystują instytucjonalną przemoc. I w całym tym byciu „poza” i „przeciwko” można mieć ciągle nadzieję na normalne życie z kolacją w domu i radosnymi dziećmi przy stole. Obie tożsamości pozostają bowiem niepowiązane, a superbohater tkwi w s k r y t o ś c i , która przecież wiąże się z wolnością, a ta tworzy tajemnicę osoby2.
Ludzie, nawet ci w komiksach, potrzebują poczucia, że wszystko będzie dobrze. Pomóc może państwo, które wyznaczy, co jest skutkiem ubocznym, a co jest morderstwem. Wsparcie polega na aktach prawnych, na tworzeniu instytucji i organizacji, na opracowywaniu programów, na inwestowaniu miliardów. I na tworzeniu listy zarejestrowanych. Każde działanie superbohatera będzie miało teraz status publiczny, jakby ich nadnaturalne umiejętności były czymś nadanym przez państwo czy wdrukowanym w drodze socjalizacji. Jakby ich jedyna w o l n o ś ć (prawo do bycia „ukrytym/ skrytym”) była zagrożeniem. Jakby c h c i e l i być nie-ludźmi, potencjalnymi terrorystami ludzkiej rasy. Na wszelki wypadek należało włączyć do systemu wszystkich, nawet jeśli nie zrobili nic złego. Po co szukać jednej zatrutej igły, znajdźmy wszystkie stogi siana, wszystkich superbohaterów. Zróbmy kolekcję, otagujmy ich i zmagazynujmy ich w jednym miejscu. Wszystkich3.
Przegłosowanie przez amerykański Kongres prawa rejestracji było oficjalnie wynikiem strachu (ludzi/o ludzi) i poczucia winy (superbohaterów). Bycie w strukturach, oficjalnym systemie umożliwiało zwolnienie z osobistej odpowiedzialności i zaprzestania dopytywania się o celowość i legalność działań4. Ten akt prawny miał pomóc zaakceptować wszystkie działania i szkody, jakie mogły być wynikiem działań superbohaterów podczas ich walki. Miał pomóc oswoić skutki uboczne5.
By lepiej zrozumieć potrzebę owego oswojenia się, warto posłużyć się przykładem z DC Comics, innego wydawnictwa, w którym żyje Superman. Oglądając film Man of Steel z 2013 roku, nasuwa się pytanie: Jak rozliczyć działania Supermana, który p r z y c z y n i a się do zabicia przynajmniej pół miliona osób? Przyczynia się, bo m u s i walczyć ze złem na terenie metropolii. W filmie Superman nie ma poczucia winy, więcej: nikt nie ma poczucia winy. Zostało całkowicie wyparte6. W Civil War Marvela wydarzyła się znacznie mniejsza tragedia, ale stała się symbolem wszystkich innych wydarzeń, po których pozostały powidoki poczucia winy albo nicość. Tym razem pamięć nie znika, wręcz przeciwnie, przekształca się w coś znacznie innego, znacznie większego – niczym worek, do którego wrzucono całe zło i wszystkie złe następstwa, które jeszcze się nie wydarzyły.
Wsparcie państwa w budowaniu poczucia komfortu społecznego polega też na stworzeniu systemu ścigania tych, którzy nie są zarejestrowani. Brak zgody na rejestrację powoduje, że superbohaterowie uzyskują status nieobywatela, którego można skazać bez sądu, bez wyroku strącić w niebyt, wprost do Negatywnej Strefy (Negative Zone). To tzw. Projekt 42 – monolityczne więzienie w świecie równoległym. Wybudowane zostało za rządowe pieniądze w wyniku nieprzejrzystego kontraktu z firmą Tony’ego Starka, czyli Iron Mana. Więzienie jest konieczne, musi istnieć strefa kary – niekoniecznie jednak bezpośrednio na ziemi amerykańskiej, gdyż kara bez dwunastu gniewnych wydaje się być bardzo nieamerykańska. Budynek więzienia teoretycznie jest na terenie USA (w planach rządu na terenie każdego stanu), ale w sumie go tam nie ma, jest tylko portal do innego wymiaru. Dzięki czemu wszystkim jest łatwiej. Problem braku legalności przetrzymywania więźniów bez sądu trochę zanika. Jak mówić bowiem o czymś w kontekście prawnym, skoro istnieje to w innym wymiarze?7.
Ponieważ nie jesteś tym mężczyzną, którego poślubiłam, mężczyzną, którego kochałam.
Susan Storm, Niewidzialna Kobieta
Coś znacznie straszniejszego uwidoczniło się po przyjęciu przepisu o rejestracji. Jak bardzo odmiennie można rozumieć podstawowe kwestie związane z wolnością, bezpieczeństwem, sprawiedliwością czy braterstwem. Całe uniwersum podzieliło się na tych, którzy zaakceptowali prawo (Iron Man – kapitalista, w teorii przeciwny państwowym regulacjom) i tych, którzy tego nie zrobili (Kapitan Ameryka – „poster boy” naiwnego hurrapatriotyzmu z czasów II wojny światowej). Szybko utracono nadzieję na neutralność. Już następnego dnia tajna szpiegowsko-wojskowa organizacja S.H.I.E.L.D., doposażona w zarejestrowanych superbohaterów, walczyła z największym symbolem wielkich idei USA, z Kapitanem Ameryką, który stał się „przestępcą”. Po północy, wraz z wejściem ustawy, przyjaciel walczył z przyjacielem. Żona z mężem. Dobrzy superbohaterowie zdecydowali się na to, co nielegalne, chociaż według nich właściwe8. Superzłoczyńcy też mają swój „zwrot etyczny”. Rząd jest łaskawy – wszyscy źli mogą się zarejestrować, dzięki temu ich winy będą przebaczone, a nawet więcej: będą mogli „wykazać się” na rzecz społeczeństwa i stanąć do walki z tymi „po drugiej stronie” prawa. I szybko wielu superłotrów potraktowało to bardzo oportunistycznie – stali się legalni, dostali szansę dokopania swoim wrogom, a jednocześnie bycia chronionym prawem, a nawet otrzymania za to pensji jak każdy inny urzędnik państwowy9. Jeśli zatem „dobrych” superbohaterów nazywa się „przestępcami”, to jak nazwać tych, którzy są po drugiej stronie?
Bo nawet jeśli jest nas miliony oglądających… to wszyscy i tak patrzymy w złym kierunku.
Civil War: Front Line #5
Nieokiełznana brutalność w Civil War nie opiera się jedynie na rozlewie krwi i rzeczywistej śmierci, ale na niszczeniu bliskich relacji, wspólnych wspomnień, bycia razem (nawet jeśli trochę obok siebie). W zeszytach komiksowych nieustannie pojawiają się analogie do wojny secesyjnej, Holocaustu, II wojny światowej (m.in. do obozów dla amerykańskich obywateli japońskiego pochodzenia), wojny Wietnamie czy do Berlińskiego Muru. Analogie wyrażane są nie tylko w wypowiedziach superbohaterów, kiedy dodają siły swoim argumentom, ale bardziej w schizofrenicznych kadrach wypełnionych poezją, listami wojennymi i piosenkami. Takie wydarzenia dzieliły ludzi (i superludzi), którzy wcześniej byli sobie najbliżsi. Tworzą się rany, których nigdy nie da się w pełni uleczyć. Generowane są też tzw. posttraumatyczne zaburzenia. To pomyłka: tutaj nie ma „zaburzenia po traumie”. Traumatyczne wydarzenia nigdy się nie kończą, nie ma miejsca na bycie „po”10. W amerykańskich komiksach walka się nie kończy, zagrożenie zniszczenia świata jest permanentne. Każdy ostatni kadr w zeszycie zapowiada kolejny numer. Wojna domowa trwa wiecznie.
Brutalność ujawnia się też przy wyrażaniu własnych racji i poczuciu, że są one najwłaściwsze. Działa to jak klasyczna ślepa nienawiść, która nie tyle umyka logice i rozumowi, ale całkowicie je sobie podporządkowuje. Każdy z superbohaterów ma racjonalne argumenty, każdy z nich wie, czego (właściwie) pragnie dla świata ludzi. Jednocześnie język nie jest w stanie ująć wszystkiego, nie jest w stanie wyrazić prawdy i tego, co najbardziej właściwe. To, co umknęło, leży w kadrach, poza chmurkami z tekstem.
Civil War w swoim fundamencie nie pokazuje niczego nowego. Austriacka klasyka w postaci Zygmunta Freuda, powtarzana wielokrotnie, mówi o tym cały czas – zawsze będzie wojna pomiędzy potrzebą poczucia bezpieczeństwa a potrzebą wolności. Akty prawne zwalniają z tego nieznośnego ciężaru wolności, z odpowiedzialności. Prawa zwalniają też z zadania pytania, czy to na pewno jest właściwe. Na pewno jest legalne. W świecie superbohaterów nieustannie pada teza, że wraz z nadnaturalnymi umiejętnościami i wielką mocą idzie jeszcze większa odpowiedzialność. Czy jednak superbohater m u s i być gotowy na wzięcie tej odpowiedzialności? Czy m u s i pragnąć odpowiedzialności? Wręcz przeciwnie. M a p o c z u c i e moralnego przymusu. To poczucie (czyli coś, co umyka argumentacji) zmusza dobrych (super)ludzi do zrobienia tego, co najtrudniejsze. I zrobi to nawet Spiderman11, dosyć nieokiełznany młody mężczyzna, który przez pierwsze numery nieustannie próbuje wrzucić trochę humoru w brutalny świat Iron Mana. I jednocześnie decyduje się na trudny krok ujawnienia publicznie swojej tajnej tożsamości. Uważa, że jest to „właściwe”12. Później jednak zdaje sobie sprawę, jaki popełnił błąd, i jakie to konsekwencje przynosi jego najbliższym. I wtedy robi coś, co jest w ł a ś c i w e . Staje na drodze ojcu. Przepraszam, Iron Manowi.
1. Nerdowsko można jednak oddzielić superbohatera w masce (gdzie przebranie to wybór) od mutanta (mutacja genotypu jest poza ich wyborem). To jak mutanci X-Men reagują na akt rejestracji (reagują inaczej, bo oni już coś podobnego przechodzili) jest bardzo podobne do sytuacji, gdzie prześladowanie mniejszości zaczyna dotyczyć szerszej grupy społecznej. Inwigilacja wszystkich Amerykanów to przecież poszerzenie dotychczasowej inwigilacji wybranych mniejszości etnicznych, religijnych czy politycznych.↩
2. Podobne nadzieje łączenia wolności i skrytości wiązały się (i nadal wiążą) z Wikileaks, które umożliwia zachowanie anonimowości informatora. Czyż świadomość, że można zgłosić nadużycie władzy i jednocześnie pozostać bezpiecznym nie jest kluczowa? Jest też grupa Anonymous, która za symbol przyjęła postać bez głowy – bez części rządzącej, ale również bez twarzy.↩
3. Pionierem podejścia “collect-it-all” bez wątpienia jest Generał Keith B. Alexander.↩
4. W pierwszym odruchu Chelsea Manning i Edward Snowden poszli do przełożonych z pytaniem, czy t o co robią, co widzą na pewno jest właściwe, dobre, legalne.↩
5. Spójrzmy na przykładowy film rejestrujący (rządowo i wizualnie) skutek uboczny: www.collateralmurder.com.↩
6. Poczucie winy pojawia się w recenzjach filmowych, w tym u Marka Waida, amerykańskiego pisarza komiksów.↩
7. Brakuje w uniwersum Marvela badania opinii publicznej, czy to więzienie jest konieczne, czy taka forma jest właściwa, czy taka przestrzeń jest moralna. Z drugiej strony spójrzmy na świat równoległy – w 2012 roku 70% Amerykanów uważało, że warto kontynuować działania w Guantanamo (źródło).↩
8. Glenn Greenwald, inspirujący się nieztscheańskim myśleniem, podczas rozmowy z Edwardem Snowdenem zetknął się z prostym wyjaśnieniem, dotyczącym motywów jego działania: Oto masz dobrych kolesi, którzy zmuszeni są robić trudne, ale dobre rzeczy. Dla Greenwalda zrozumienie tej „banalnej” odpowiedzi było możliwe tylko dzięki fascynacjom jego partnera Davida Mirandy, fana komiksów: Te wszystkie narracje w komiksach są o tych jednostkach oddanych sprawiedliwości, którzy mają gotowość by być odważnym, którzy mogą pokonać nawet najbardziej potężne struktury zła (źródło). ↩
9. Należy jeszcze raz spojrzeć na rolę Adriana Lamo w aresztowaniu Chelsea Manning. Czy rzeczywiście Lamo miał jakiekolwiek podstawy, by sądzić, że Manning zagraża bezpieczeństwu amerykańskiego narodu? Jakie były rzeczywiste motywy byłego hakera, który czatował z Manning? Odpowiedzi na te i inne pytania można znaleźć w artykule Glenna Greenwalda.↩
10. Trauma Pierwszego Świata jest traumą ciągłego ujawniania czegoś, czego i tak można było się spodziewać, co się przeczuwało, co w sumie było oczywiste. Ani Wikileaks, ani Chelsea Manning czy Edward Snowden nie ujawnili czegoś, co było zaskoczeniem. Raczej to był moment zrozumienia, że nie można już dalej udawać, że to się nie dzieje.↩
11. Czy Peter Parker / Spiderman nie przypomina trochę Edwarda Snowdena? Za młodzi by walczyć, za młodzi, by zamknąć swoją tożsamość w masce superbohatera. I w całej tej walce próbują za wszelką cenę ochronić swoją rodzinę. I gdzieś w prezentacji ich działań autorzy komiksów czy dziennikarze nie mogą oprzeć się, by nie dodać trochę humoru, często mocno infantylnego.↩
12. Patrząc na działania niektórych dziennikarzy, kongresmenów, aktywistów można mieć jakieś drobne nadzieje, że to dopiero początek zmian. Zmian, które przyczynią się do pobudzenia świadomości i dyskusji o moralności działań rządowych instytucji. Wątpliwości bowiem jest zbyt wiele. Z drugiej strony Hunter S. Thompson dawno już określił, że nie powinniśmy mieć żadnych nadziei: To jest początek końca naszego świata, jaki znaliśmy. Zagłada to obowiązująca etyka.↩
Tekst ukazał się w magazynie „BIURO” nr 08 (3/2013), organ prasowy BWA Wrocław, do poczytania na www.issuu.com.
tekst: mediumblog, ilustracja: Tomasz Kaczkowski